Choć system Condo, tak dobrze rozwinięty w Stanach Zjednoczonych, zawitał do Polski stosunkowo niedawno, zdążył się całkiem nieźle zadomowić w kraju nad Wisłą i posiada ścisłe grono inwestorów (sprawdź: Condo w Polsce). Jeśli jednak chcielibyśmy dokładnie zbadać skalę zjawiska, natrafimy na drobny problem. Niektóre szacunkowe dane bowiem bardzo się od siebie różnią.
Jedne źródła opisują wielce rozbudowaną skalę zjawiska, szacując inwestycje w setkach, inni natomiast operują bardzo skąpymi liczbami. Z czego to wynika?
Problemem jest tutaj przede wszystkim skategoryzowanie zjawiska. Co możemy uważać za condohotel, a co już nie? Czy będą nimi wszystkie hotele, czy wliczymy tu też rynek prywatnych mieszkań będący w ofercie profesjonalnych platform internetowych? Co więcej, zgodności nie ma nawet wśród hotelarzy. Ci najbardziej konserwatywni za system oparty na condominium uznają wyłącznie obiekty zarządzane zgodnie ze standardami wielkich sieci. Bardziej liberalni inwestorzy zaś nazwą condo chętnie określą pokoje w hotelach ogólnie.
Pewnym problemem staje się też sezonowość krajowego hotelarstwa. Mowa tutaj o apartamentach wczasowych, których wzmożona praca to jakieś dwa, trzy miesiące w roku. Realnie osiągane zyski są wtedy zbyt małe. Dlatego też tak ważne jest profesjonalne zarządzanie. Jest to największa bolączka tego typu inwestycji w Polsce. Powodująca dodatkowo problemy z oszacowaniem skali i dochodowości całego biznesu. I jeśli pod uwagę weźmiemy właśnie takie kryteria, cały krajowy rynek condohoteli bardzo nam zmaleje.
Artykuł napisany we współpracy z Wikcapital. Dowiedz się więcej na ich stronie internetowej: http://wikcapital.pl/.